Etykiety

20 listopada 2016

Jaki jest najgorszy trend wnętrzarski?



Powyższe pytanie ostatnio przewija się przez blogosferę. Zaintrygowało mnie bardziej niż odpowiedzi.




Jest w tym pewien paradoks, że urządzanie wnętrz, z założenia ponadczasowych, tak mocno wiąże się z trendami, szeroko pojętym designem, modą, której elementem jest sezonowość. Tworzymy przecież przestrzeń na lata. 

Najpierw rozkręca się tą całą konsumpcyjną machinę ukierunkowaną na jakiś styl, mebel, materiał, kolor, a gdy następuje, a to niespodzianka, przesyt, nagle okazuje się, że już bardzo niefajnie jest mieć to 'co wszyscy teraz mają'. Za mało wyszukane, za bardzo podrabiane.

Zastanawiam się czy naprawdę stosujemy w tych naszych wnętrzach różne triki, aby czuć się wyjątkowo? Czy chcemy zaszpanować, popisać się? Może chodzi o to, aby być na czasie, najlepiej tym przyszłym? Tudzież odzwierciedlić nasz świetny (lepszy?) gust? :-)

Chyba nie. Chodzi przecież przede wszystkim o to, żeby stworzyć przestrzeń dla konkretnych ludzi i w harmonii z podyktowanymi warunkami. Przestrzeń prawdziwą, szczerą, żywą, wygodną i z duszą. A to wyklucza wykonanie 'właściwego', katalogowego wnętrza, nagromadzenie zbyt wielu modnych rozwiązań i przerysowanie domu na jedną modłę. Natomiast w rozsądnych dawkach i w sprzyjających okolicznościach... wydaje mi się, że nie ma takiej rzeczy, która nie mogłaby zagrać. 

Aby nikogo nie urazić posłużę się przykładem z działki, nomen omen, ogrodniczej. Pewna wybitna architekt opowiadała mi jak jedna z klientek nie mogła rozstać się z betonową figurką aniołka. Umówmy się, motyw to równie kontrowersyjny jak austriacki krasnal. Klientka się jednakowoż uparła. Głowiła się pani architekt, głowiła i gdy już miały się wydarzyć 'rzeczy niezdarne, przypadkowe, lecz ostateczne' aniołek, niczym rzeźba w wersalskim ogrodzie, przysiadł w warzywniku. Wstrzelił się tam idealnie. To była kropka nad i, mała prowokacja, żart, a jednocześnie spełnienie życzenia właścicielki. 

To tak jak z nagością w teatrze. Jestem zdania, że każdy 'trend' i 'nie-trend' ma swoją rację bytu, jeśli jego obecność ma dobrą argumentację. Wynika z potrzeby. Pełni jakąś funkcję, albo wybitnie odzwierciedla charakter właściciela. A jak ktoś lustrując mieszkanie znajomego stwierdza, że 'phi, to już było', 'wszyscy to już mają' lub 'oh merde, co za totalne bezguście' to jest to już tylko jego problem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz